niedziela, 18 grudnia 2011

Władysław Bartoszewski, „Warto być przyzwoitym”


Ks. Maciej Zięba o Władysławie Bartoszewskim (Wstęp, str. 6-7):
… więzień Auschwitz, AK-owiec ratujący Żydów i walczący w Powstaniu [Warszawskim], u zarania PRL – młody opozycyjny polityk, a gdy PRL podrosła – jej wieloletni więzień. A potem człowiek, który mimo braku stałej posady budował zręby polsko-niemieckiego i polsko-żydowskiego pojednania, poddawany nieustannym szykanom ze strony władz (…), człowiek  bez cienia egzaltacji czy autopromocji, ożywiany wielką troską o słabszych, o potrzebujących, o młodszych.
… zawsze będę myślał z wielką wdzięcznością o człowieku, który pokazał mi swoim życiem, że także w czasach trudnych, nawet najtrudniejszych, można być przyzwoitym i warto być przyzwoitym.

W. Bartoszewski do współinternowanych, 24 grudnia 1981 roku (str. 50):
Po raz dziewiąty w życiu spędzam Boże Narodzenie w więzieniu. Może to nietaktowne, że wam to dziś mówię. Ale chcę wam dodać otuchy: można to przeżyć i pozostać sobą. Nikomu nie życzę dziewięciokrotnych Świąt za kratami. Ale trzeba zachować nadzieję. I my znowu będziemy mogli święcić Boże Narodzenie w domu, wspólnie z naszymi rodzinami. Nie życzę wam przede wszystkim, żebyśmy szybko wrócili do domu, choć każdy z nas by bardzo tego chciał. Życzę wam, abyście wrócili do domu w takiej kondycji, by móc waszym żonom, dzieciom i wszystkim waszym przyjaciołom spojrzeć w oczy.

WB o odwadze:
Odwaga cywilna oznacza poczucie konieczności przeciwstawiania się prądowi. Bardzo ją cenię (…) W więzieniu przeżyłem najgorsze lata stalinizmu. Nie wiedziałem prawie wcale, co się dzieje na zewnątrz. Gdy wyszedłem, dowiedziałem się, że ludzie z „Tygodnika Powszechnego” mieli odwagę cywilną, jedyni chyba w tym rejonie świata, powiedzieć: nie wydrukujemy epitafium dla Stalina. A więc, pomyślałem sobie, warto było. Są  t a c y  ludzie w naszym kraju. Podjęli ryzyko, ponieśli ofiary, pozbawieni przez przeszło trzy lata swego pisma, pozbawieni środków do życia (str. 126).

WB o miłości bliźniego:
Z tą miłością bliźniego to bez przesady. Ja taki święty nie byłem i chyba nie jestem. Uważałem natomiast, że takie są po prostu moje obyczaje. Tak mnie nauczono, że jeżeli ktoś się przewraca, to ja podbiegam i próbuję go podnieść. Gdy ktoś cierpi, a ja mogę mu pomóc, to próbuję. Nie dlatego, że ja od razu go kocham, tylko po prostu tak należy, to wynika z natury stosunków międzyludzkich (str. 402).

PS. Dziś zmarł Vaclav Havel.

PPS. Po namyśle postanowiłem dodać cytat z jednej z moich książek:
Byłem akurat świeżo po lekturze "Warto być przyzwoitym" Władysława Bartoszewskiego i mówienie prawdy, za którą na dodatek nie szło się do więzienia, przychodziło mi bez trudu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz